Poznając swoją przeszłość możemy śmiało iść w przyszłość

Poznając swoją przeszłość możemy śmiało iść w przyszłość
Bo tylko poznając swoją przeszłość możemy świadomie iść w przyszłość

czwartek, 17 marca 2016

III. Imię Boga

Rys. 1 Imię Boga
   Więc mamy już Świątynię a w nim miejsce całe ze złota, gdzie spoczywa tajemnicze urządzenie do kontaktu z Bogiem. Wiemy też, że raz w roku arcykapłan, Mistrz Imienia, wchodził do tego pomieszczenia w drewnianych sandałach i szeptem wypowiadając Imię Boga, na znak odnowienia przymierza między Bogiem a ludzkością, przedłużając w ten sposób istnienie świata. Pamiętamy, że sam Bóg kazał w Świątyni czcić swoje imię: “Poświęciłem ten dom, aby w nim zawsze czczone było moje imię”. W Biblii napisano także, że “na początku było Słowo” - wypowiadając je Bóg stworzył cały wszechświat. Wynika z tego, że znajomość owego tajemniczego słowa (imienia Boga) może dawać nadprzyrodzoną moc tworzenia lub niszczenia. W niepowołanych rękach byłaby to niebezpieczna broń. Nic więc dziwnego, że było ono tak pilnie strzeżone, że aż do dzisiaj pozostaje nieznane zwykłym śmiertelnikom. Nawet w Egipcie bogowie nie byli czczeni pod swymi prawdziwymi imionami, gdyż wierzono, że poznając prawdziwe imię duszy jakiejś istoty, można przejąć nad nią kontrole. Czy stąd wzięło się przykazanie “Nie będziesz wymieniał imienia Pana Boga swego nadaremno”? Nikt nie wie na pewno jak wymawiało się Jego Imię, ponieważ pierwszą część Biblii spisano w języku hebrajskim, w którym były jedynie spółgłoski, bez samogłosek. Natchnieni pisarze postępowali tak samo i używali wyłącznie spółgłosek pisząc Imię Boże, dlatego pierwsze jego brzmienie jest nieznane. 
   No nie tak do końca…


Rys. 2 Zaszyfrowany dźwięk
   Znany nam już król Salomon był Drugim Mistrzem Imienia, który w razie nagłej śmierci Pierwszego Mistrza miał przekazać dalej owo Słowo. Znał je i z powodów nikomu nie znanych postanowił spisać je na wielkiej tablicy - stole, stojącym na 365 nogach, wykonanym z drewna i złota oraz inkrustowanym szmaragdami, ułożonymi w formie mandali z zawiłych wzorów geometrycznych i hebrajskich liter. Zaszyfrował je w formie hieroglifu, z którego należy wydedukować dźwięk-wibrację będący owym Słowem. Tą niezwykłą tablicę rzymscy historycy nazwali Stołem Salomona, zaś arabscy - Zwierciadłem Salomona. Dlaczego akurat dźwięk-wibrację? Bo na każde tworzywo działa inna częstotliwość dźwięku. Jak postawisz naczynie z cienkiego szkła i puścisz wysokie tony to po pewnym czasie zacznie wibrować, aż w końcu pęknie. Z tego wniosek, że owo słowo (dźwięk) tak działało na Arkę Przymierza, że ukazywał się sam Bóg i przemawiał do kapłana “Tam będę się spotykał z tobą i sponad przebłagalni i spośród cherubinów, które są ponad Arką Świadectwa, będę z tobą rozmawiał o wszystkich nakazach, które dam za twoim pośrednictwem Izraelitom.” Stół, na którym znajdowało się tajemnicze słowo, musiał być obiektem rzeczywistym, gdyż wielokrotnie pojawia się w dokumentach muzułmańskich z okresu podboju Hiszpanii a obecnie poszukiwania tego niezwykłego skarbu skupiają się wokół katedry w mieście Jaen w Andaluzji, gdzie ślad po nim zaginął. Jak to zwykle bywa ze skarbami o tak wielkiej mocy…




   Trąby Jerycha. Ciekawostką jest również, że to nie trąby zburzyły mury miasta Jerycho, miały one jedynie zapobiec podsłuchu imienia Boga przez wroga. Bóg powiedział Jozuemu chcącemu podbić miasto: Weź swoich żołnierzy i obejdźcie miasto dookoła. Róbcie tak codziennie przez sześć dni. Zabierzcie ze sobą Arkę Przymierza. Przed nią niech idzie siedmiu kapłanów i trąbi na rogach. Ale siódmego dnia obejdźcie miasto siedem razy. Potem zatrąbcie na rogach, a lud niech zacznie z całej siły krzyczeć. Wtedy mury Jerycha się rozpadną!’ I tak się stało, tylko że wtedy właśnie kapłan wypowiadał imię Boga przed Arką a ta zadziałała swoją niszczycielską, nadprzyrodzoną mocą…
Rys. 3 Arka przed murami Jerycha
  Tajemnicze instrumenty. Skoro już mowa o instrumentach muzycznych mam tu taką małą dygresje. Żeby wydobyć odpowiedni dźwięk-wibracje, być może potrzebne były specjalne artefakty. Na przełomie wieków znaleziono wiele instrumentów, których dziwne, dodatkowe funkcje pozostają do dzisiaj zagadką. Tu możemy zobaczyć kamienny flet (Rys.4). Najdziwniejsze jest to, że wydobywają się z niego jedynie wibracje odpowiadające dokładnie falom naszego mózgu. Być może tej piszczałki używano do medytacji lub celów leczniczych. Każde dwa otwory połączone są idealnie ze sobą co oznacza, że zrobienie tak doskonałych otworów w tym kamieniu było niezwykle trudne. Nasuwa się pytanie w jaki sposób połączyć przy użyciu prostych narzędzi, dwa dolne otwory? Byłoby to nawet w naszych czasach bardzo trudne do wykonania. Istnieją też inne instrumenty, których dźwięki nastawione są na wibracje delfinów (Rys. 5) albo jeszcze nie rozpoznano ich przeznaczenia. Jeżeli mają one pomóc w kontaktach np. ze zwierzętami bądź pomóc przy wypowiedzeniu najpilniej strzeżonego słowa świata, to dlaczego są one ignorowane przez ekspertów i odstawiane do zakurzonych magazynów?

Rys. 4 Tajemniczy flet z obu stron
 Rys. 5 Flet wydający dźwięki delfinów

Rys. 6 Szczurołap
   Szczurołap z Hamelin. Pewna niemiecka legenda (podanie ludowe spisane między innymi przez braci Grimm) opowiada o Pstrym Grajku (Szczurołapie) z Hamelin, którego historia łączy się z legendą o podziemnym świecie zwanym Agharti. Co najmniej dwa współczesne autorytety w tej dziedzinie, Harold Bayley i Robert Dickhoff, uważają, iż Grajek mógł w rzeczywistości być człowiekiem z zapomnianego, podziemnego świata. Zacytuję Dickhoffa, aby ukazać wspólne przeświadczenie obu tych pisarzy: „Istnieje dobrze znana, opowiadana wciąż na nowo historia (z dnia 26 czerwca 1284 roku –  przesilenie letnie) o mieście w (dolnośląskich) Niemczech zwanym Hamelin, które zostało nawiedzone przez plagę szczurów; a także o pewnym obcym, który dźwiękiem swojego instrumentu (fletem) tak oczarował te zwierzęta, że poszły za nim nad rzekę Wezyr, gdzie wszystkie zostały potopione. Opowiada się też, że Pstry Grajek, gdy odmówiono mu zapłacenia umówionej nagrody, raz jeszcze użył mocy swojego instrumentu, wygrywając na niej inną melodię, którą tak oczarował wszystkie dzieci z Hamelin, że podążyły za nim. Gdy zwabił swoje ofiary do stóp pewnej góry, ukazał się ukryty korytarz, w którym dzieci i grajek zniknęli na zawsze”. Dickhoff pyta następnie: „Jaką wiedzę o korytarzu czy tunelu mógł mieć ten obcy i gdzie wynurzył się ostatecznie ze swoimi towarzyszami?”
   Sugeruje on, że jego celem było Agharti, dodając: „Wszystkie te podobieństwa nie mogą ciągle pozostawać zbiegami okoliczności!” W interesującym przypisie do owej historii Harold Bayley przypuszcza, że grajek wraz z dziećmi wszedł do korytarza w górze Kloppenburg w Niemczech, chociaż, jak mówi, „nie jestem wstanie powiedzieć na pewno, czy w górze Kloppenburg są tunele”. Nie ma, ale są niedaleko co odkrył Adolf Hitler… napisze o tym później. Ale na pewno za pomocą muzyki wydobywanej z dziwnego instrumentu Szczurołap tak poruszył mózgi zwierząt i ludzkich dzieci, że zrobiły wszystko co im kazał. Czyż to nie jest władza godna Boga?

   Jak mawiał Herodot, Egipt był „ojczyzną czarodziejów” ale nie tylko. Podobno przyswoił sobie naukę zwaną „sztuką ust”. Istnieli kapłani, którzy specjalnie dobierani i szkoleni w tej sztuce, za pomocą słów czynili cuda. Największymi i pierwszymi kapłanami byli Thot i Izyda a magia ta w dużej mierze opierała się na transach i wędrówkach po zakamarkach nieświadomości, do których używano specjalnych narkotyków (ORME) oraz hipnozy. Pradawni znali więc moc i znaczenie słów – dźwięków ale czy wiedza ta nie przepadła razem z nimi? Apropo: wiedźma w dawnych czasach nie była kojarzona ze złą kobietą tylko z kobietą, która posiadała wiedzę na temat magicznych słów. Pewnie dlatego Kościół zaczął je tępić i zastępując stare magiczne rytuały w swoje własne.

   Rytuały. Starożytni bogowie nauczyli naszych przodków jak podtrzymać kontakt z nimi (np. poprzez arkę przymierza) ale też poprzez niektóre rytuały i święta aby podtrzymywali ich legendy. Rytuały te powtarzamy do dziś ale nie pamiętamy już do czego miały służyć. Poprzez rytuały odtwarzamy coś wyjątkowego, coś co nasz bóg uczynił aby przybliżyć się do niego. I oto przykłady 




   Kamień ze Scone. Kamień koronacyjny królów Szkocji, po roku 1296, królów Anglii i Wielkiej Brytanii zwany był też "mówiącym" lub "proroczym" kamieniem, jako że miał on wskazywać kolejnego władcę. Jest to blok czerwonego piaskowca o długości 65 cm i szerokości 42 cm. Podobno „Kamień Przeznaczenia” (bo tak też go nazywają) miał biblijny Jakub, kiedy spotkał się z Bogiem… W 834 roku na „Kamieniu Przeznaczenia” koronował się Kenneth MacAlpin, pierwszy król Szkotów. Tradycja ta przetrwała wieki i nie podobała się Anglikom. W 1296 roku Edward I najechał Szkocję i zabrał „Kamień Przeznaczenia” do Opactwa Westminsterskiego, tam umieszczono go pod tronem, na którym koronowano władców... Anglii.
   Późniejszy sojusz Anglii ze Szkocją zatrzymał kamień w Opactwie Westminsterskim aż do 1950 roku kiedy czterech studentów w Boże Narodzenie wykradło cenną relikwię i przetransportowało ją do Szkocji. Po roku „Kamień Przeznaczenia” ponownie wrócił do Anglii na koronację Elżbiety II i został tam do 1996 roku. Wtedy na fali niezadowolenia Szkotów Anglicy oddali cenny piaskowiec do zamku w Edynburgu. Ma on jednak wrócić na koronacje następcy Elżbiety II. (Rodowód najdłużej panującej królowej w dziale „Ciekawostki”.)

Rys. 7 Kamień ze Scone
Rys. 8 Kamień pod tronem

Rys. 9 Zamek Glamis w Edynburgu
   Zamek Glamis w Edynburgu jest jedną z najpotężniejszych i najstarszych twierdz Wielkiej Brytanii. Mury pochodzą co najmniej z XVI w (z wyjątkiem XII-wiecznej kaplicy św. Małgorzaty – będącej najstarszym obecnie istniejącym budynkiem w Edynburgu), ale na wzgórzu zamkowym odnajdywano pozostałości fortyfikacji nawet z IX w p.n.e. Tak stare zabudowania zdążyły już dorobić się wielu legend i podań na swój temat, tym bardziej, że historia zamku stanowi świetne podłoże dla mrocznych opowieści…
Zamek leży na szczycie skały wulkanicznej. Z racji bycia naturalną twierdzą (strome zbocza uniemożliwiają dostanie się tam inaczej, niż od wschodniej strony), miejsce to było zamieszkiwane już od ok. 3000 lat, więc wiąże się z życiem tysięcy ludzi, nie tylko mieszkańców zamku. Widziało narodziny i śmierć wielu osób, oblężenia, a do 1753 roku również egzekucje heretyków, oraz osób oskarżonych o uprawianie czarnej magii. Duchy pojawiają się zazwyczaj w miejscach, w których dokonywano mordów, lub tam, gdzie ludzie padali ofiarą wypadków – ogólnie mówiąc w miejscach nagłej śmierci. W historii zamku znajdziemy wiele takich motywów.
   Od ok. VII wieku wzgórze stało się miejscem wielu walk – pomiędzy Gododdinami i najeźdźcami z Europy – Anglami, później Anglami, a Piktami i Szkotami, oraz Szkotami, a Anglikami. W czasie jednej z wojen, żołnierze zastosowali podstęp podobny do tego, który dawno temu wykorzystano pod Troją, z tą różnicą, że tu rolę konia-prezentu pełniły wozy kupieckie, które miały zawierać prowiant dla garnizonu. Za ich pomocą część armii przebrana za kupców została wpuszczona na most, gdzie pozostawiła ciężkie ładunki uniemożliwiając podniesienie go i tym samym otwierając drogę czekającej pod murami zamku armii. Szkoci w kilkanaście minut wymordowali prawie wszystkich anglików w twierdzy.
   Kaplica. W XI wieku, w zamku rezydowała królowa Margaret – kanonizowana po śmierci żona Malcolma III. Została uznana przez kościół za godną miana świętej z powodu wielkiego wkładu we wprowadzanie chrześcijaństwa w Szkocji. Czasy zmian były bardzo burzliwe i niebezpieczne. W wyniku walk przeciw Anglikom, Margaret straciła męża i syna. Po ich śmierci rozchorowała się z żalu i zmarła trzy dni po otrzymaniu wiadomości o ich losie.
   Więzienie mieściło się tu od 1511 roku. Niestety jego przydatność okazała się niewielka. Brat króla Jamesa III – Alexander Stewart, książę Albany (ok. 1454 – 1483) uwięziony tu, zdołał zabić strażników i uciec po linie przez okno, a następnie znaleźć schronienie poza granicami kraju. Według niektórych wersji strażnicy zostali tylko upici, jednak wciąż daje to podstawy, żeby sądzić, że więzienie nie było dobrą inwestycją. To tylko niektóre z przypadków. Zamek nie bez powodu jest nazywany najczęściej nawiedzanym miejscem w Szkocji. Duchy pojawiały się mniej-więcej w połowie wszystkich pomieszczeń twierdzy.

Rys. 10 Podziemna sieć tuneli
   Zamek ma też część podziemną z siecią tuneli, którymi miał być połączony z ulicą Royal Mile. W celu sprawdzenia tego, wysłano tam kiedyś młodego dudziarza. Jego muzyka była słyszalna przez pewien czas od wejścia do tunelu. Potem jednak urwała się, a grajek zaginął i nigdy się nie odnalazł. Podobno w podziemiach da się wciąż usłyszeć dźwięki instrumentu, jednak ich źródło nie jest znane.
   Wspomniane wcześniej konflikty zbrojne również (a może właśnie głównie one) są przyczyną wielu dziwnych historii na temat zamku. Jak wiadomo, wielkie cierpienia i masowa śmierć ludzi potrafią dać się wyczuć wiele lat po ich dokonaniu. Czy to przez samą ich świadomość, czy może przez jakiś ślad, który pozostawiają w powietrzu – czujemy się w miejscach cierpienia źle. Boimy się, czujemy nieuzasadniony chłód, ciarki na plecach, lub czyjąś obecność. Słyszymy płacz, krzyki, czasem inne, trudne do odczytania dźwięki. Zdarza się, że bardziej wrażliwe osoby mdleją, lub mają bardzo nieprzyjemne odczucia. Na nasze wrażenia wpływa oczywiście architektura zamku. Grube ściany, zimno, podziemia pozbawione wentylacji, ciemność...
   Straszne historie tylko pomagają wyobraźni przejąć kontrolę nad tym, co słyszymy. Kiedyś to miejsce było idealnym schronieniem dla przestępców. Zbrodniarze nie musieli się zbytnio bać, że zostaną ujęci, ponieważ grube ściany tłumiły krzyki ofiar, a korytarze umożliwiały znającym je osobom szybką i skuteczną ucieczkę z miejsca zbrodni. Dobrze ukryta ofiara przy odrobinie szczęścia mogłaby pozostać nieodnaleziona przez długie lata, ponieważ przez długi czas podziemia zamieszkiwali bezdomni i przestępcy, więc nikt nie kontrolował, co właściwie się tu działo.
Podobno sam zamek ma też w swojej architekturze coś podejrzanego, co być może związanego z mrocznymi zdarzeniami. Licząc okna z zewnątrz i od wewnątrz zobaczymy że liczba tych pierwszych jest o dwa większa, stąd wniosek, że być może znajduje się tu sekretny pokój. W jakim celu został zbudowany?  Przez lata opowiadano o dziwnych odgłosach, np. stukaniu w ścianach. Z kolei król James V miał kiedyś wspominać o jakiejś rzeczy zamkniętej w pokoju – podejrzewano, że miał nią być nie przedmiot, ale zdeformowane dziecko. Jest to całkiem możliwe, ponieważ takie dzieci rodziły się nie raz w skutek kazirodczych, lub tylko trochę dalszych związków w rodzinach panujących, chcących utrzymać w ten sposób czystość krwi. Oczywiście dzieci tego typu nie były akceptowane.
   Przynosiły rodzinie wstyd, ponieważ ludzie czystej krwi mieli być piękni i zdrowi, a w ten sposób kojarzyć się z dobrem i siłą – różnić się od zapracowanej i niezadbanej biedoty. Wzbudzać respekt pięknym wyglądem i bogatymi strojami. Oficjalna wersja dla ludu głosiła, że zniekształcony książę zmarł zaraz po porodzie – w ten sposób uniknięto dociekań na jego temat. Czy zmarł naprawdę, nie wiemy i wiele osób podejrzewało, że został tylko ukryty. Na zamku znaleziono kiedyś obraz przedstawiający osobę o zniekształconym ciele. Potwierdza to przypuszczenia na temat istnienia jej i być może również sekretnego pokoju.
   Jak widać, zamek kryje wiele tajemnic. W miejscu z tak barwną historią mamy prawo czuć się nieswojo, lub odbierać nieistniejące bodźce. Ale czy można powiedzieć, że zupełnie nic się tu nie dzieje, a wspomnienia po dawnych mieszkańcach zwyczajnie zniknęły? Historie o duchach są zbyt liczne, jak na opowieści wyssane z palca. Na razie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy duchy, to faktycznie zmarli powracający na świat, czy może ich pojawianie się jest uwarunkowane przez działania naszych mózgów, które wydzielają pewne pola elektromagnetyczne. Dopóki nie będziemy mogli potwierdzić żadnej wersji, lepiej chyba trzymać się tej pierwszej i nie odzierać jej z tajemnicy i mroku, dzięki którym interesujmy się tego typu zjawiskami… A jak to wszystko się zaczęło?

Rys. 11 Dalriada
   Królestwo Dalriady (w języku gaelickim zwane Dál Riata) było dawnym królestwem, położonym na terenie Szkocji. Rozciągało się ono wzdłuż zachodniego wybrzeża, obejmując dzisiejsze hrabstwo Agryll i Bute. Część Dalriady położona była w północnej części Irlandii, na ziemiach obecnego hrabstwa County Antrim. 
   Początki Dalriady pozostają dla historyków niejasne. Legendy głoszą, że Szkoci z Dalriady pochodzą od greckiego księcia Gaythelosa (stąd nazwy: Gael, gaelicki) i córki egipskiego faraona - Scoty. Gaythelos i Scota udali się do Hiszpanii, zabierając ze sobą niezwykły kamień, który, jeśli wierzyć legendom, służył Jakubowi jako poduszka w Betel, gdzie ów syn Izaaka doznał objawienia, gdy przyśniła mu się anielska drabina sięgająca do nieba i dzięki niemu rozmawiał z Bogiem. Później kamień został podobno przewieziony do Syrii, skąd Gaythelos zabrał go do Egiptu, uciekając przed zarazą. Potomkowie tej pary dotarli z Hiszpanii do Irlandii, zabierając ze sobą ten kamień, zwany Poduszką Jakuba. W Irlandii założyli królestwo Szkotów, nazwane tak na cześć ich przodkini. Tam też Poduszka Jakuba zaczęła pełnić rolę Kamienia Koronacyjnego. Około 330 roku p.n.e. Szkoci z Irlandii ruszyli na podbój Wielkiej Brytanii, zajmując obszar zachodniej Kaledonii. Założyli tam kolonię, której nadali nazwę Scotia. Do nowo powstałej kolonii przewieziono również Kamień Koronacyjny.

   Jego rolą było zjednoczenie nowego władcy z Bogiem. Szkoci wierzą, że kamień ten jest częścią meteorytu i urządzeniem służącym do … kontaktu z Bogiem. Niestety zapomniano dzisiaj jak on działa, a instrukcja obsługi albo zniknęła wraz ze śmiercią operatora, albo została w Egipcie. Rytuał jednak pozostał do dzisiaj. Często powtarzamy coś w kółko zapominając po co robili to nasi przodkowie. 


Rys. 12 Królowa Elżbieta II
     Insygnia królewskie. Od zawsze wielkim czarodziejom, magom, wiedźmą towarzyszyły magiczne laski lub różdżki. Ale nie tylko im. Mojżesz również miał swój kij, w starożytnym Egipcie laska ta była atrybutem bogów i faraonów, posiada ją nawet sam Papież aż wreszcie do dziś jest jednym z insygniów królewskich…  Przekazywane one były władcom podczas koronacji. Wierzyli, że podczas niej władca otrzymuje jakiś rodzaj kosmicznej świadomości, boską cząstkę. Mało tego, niekiedy bogowie przekazywali swoje moce ludziom za ich pomocą. Insygnia osobno nie dają żadnej władzy ale kto wie co by było gdyby je połączyć w jeden klucz? Każdy z nich ma też osobne, symboliczne znaczenie: 



  

KORONA to symbol godności, chwały, władzy królewskiej, monarchii, imperium, zaszczytów, bogactwa. Symbolizuje także stabilność, zwycięstwo, pomyślność, przepych.



 




JABŁKO symbolizuje wieczność, nieśmiertelność, wieczną młodość, mądrość, władzę królewską. (Wyspa jabłoni…)



  BERŁO jest symbolem potęgi, władzy, panowania, honoru, autorytetu, zwycięstwa, tyranii, despotyzmu. Symbolizuje też prawość, sprawiedliwość, cnotę i bogactwo.


  






   Rytuały prymitywnych plemion. Wystarczy spojrzeć na prymitywne plemiona by zauważyć, że również pielęgnują tradycję insygniów. Przykładowo: rogi szamana czy pióra na głowie Indian nie naśladują pewnego rodzaju anten, służących do kontaktu z bogami? Było to typowe naśladownictwo, czegoś co ich przodkowie naocznie widzieli. 
  
Rys. 12 Insygnia prymitywnych
 plemion


   W czasach wielkich odkryć geograficznych nastąpił przełom. Biali żeglarze zaczynali spotykać rdzennych prymitywnych mieszkańców na odległych kontynentach. Nastąpiło zderzenie dwóch kultur. Tubylcy nie rozumieli rozwiniętej techniki obcych przybyszów toteż początkowo brali ich za bogów. Największy i najszybszy rozkwit tego zjawiska jednak zaobserwowano na wyspach Oceanu Spokojnego w czasach II wojny światowej. Biali zaczynali wykorzystywać tubylców do ciężkich prac, a rdzenni mieszkańcy, myślący że spotkali wreszcie swoich bogów, posłusznie pracowali za resztki z jedzenia. Niestety, biali umierali, a więc nie mogli być bogami. Szamani zaczynali się zastanawiać, co to oznacza, w końcu przybysze dysponowali nieznaną im techniką. Ustalono, że muszą być boskimi wysłannikami, którzy pokazują im jak pozyskać łaskę ich bogów. Tak też postanowili naśladować pracę przybyszów i budować prymitywne lotniska oraz samoloty ze słomy. Rozmawiali przez prymitywne atrapy, które imitowały radio. Jak się okazało, ich rozumowanie było słuszne. Bogowie zaczynali zsyłać podarunki – samoloty białych myliły ich lotniska i naprawdę, z tragicznym skutkiem próbowały lądować w takich miejscach. Niestety, wraz z zakończeniem wojny, bogowie przestali przesyłać podarunki, jednak nowe rytuały pozostały.
  
Rys. 13 Słomiane repliki samolotów 

   Teraz skupmy się na jeszcze starszych rytuałach. Indianie Hopi wierzą, że ich przodkowie zostali odwiedzeni przez boskich nauczycieli – Kaczynów. Kaczynowie posiadali bardzo rozwiniętą wiedzę, m.in. z zakresu ginekologii, astronomii i metalurgii. Swoją wiedzę przekazywali początkowo np. w „El Palacio” w Palenque w Meksyku. Niestety, nadszedł czas że Kaczynowie powrócili do swojego świata, obiecując że niegdyś znowu powrócą. Indianie Hopi, aby upamiętnić ich obecność, po dziś dzień wykonują lalki, mające przedstawiać ich nauczycieli.

Rys. 14 Wizerunki Bogów
    Podobną historie odnajdujemy wśród Indian Kayapo. Ich również odwiedził boski nauczyciel – Bep-Kororoti. Przekazywał swoją wiedzę w specjalnie wybudowanej do tej celu szkole. Nosił dziwny kombinezon, który dawał mu magiczne moce i był nie do zranienia przez prymitywne włócznie Indian. Używał on także tajemniczej broni, która potrafiła paraliżować bez zabijania. W ten sposób "oswoił" zaskoczonych nim tubylców. Także i on odszedł, a Indianie co roku świętują pamięć swojego boskiego nauczyciela, wykonując imitacje jego kombinezonu:
   
Rys. 15 Czy legendarny strój boskiego nauczyciela,
 nie jest przypadkiem imitacją kombinezonu kosmicznego?

    Modlitwa lub śpiewy, najlepiej działają w kościele, to wiedzą wszyscy. Pierwsze świątynie były co prawda w jaskiniach ale cel był taki sam. Akustyka. Biochemik Bogusław Lipiński zrobił pomiar energii jaki powstaje w czasie wspólnych modlitw a jego wynik był zadziwiający. Poziom energii rośnie wtedy niesamowicie szybko a energia to rodzaj przekaźnika np. w czasie telepatii. Tak więc dźwięk w czasie modlitwy wywołuje energię pozwalającą na kontakt z bogami. Oczywiście modlitwa ta musi posiadać odpowiednie słowa i dźwięk aby energia trafiła w odpowiedni odbiornik. Hasłem dostępu jest oczywiście imię boga do którego wysyłamy nasze prośby…Wierni biegają do kościołów, głośno się modlą, proszą o coś, dziękują za coś a tak naprawdę zapomnieli już czemu ma służyć ten rytuał a kapłani nie mają zamiaru nam o tym przypominać. Modlitwa to muzyka, muzyka to dźwięk, dźwięk to energia a energia to rodzaj przekaźnika do odpowiedniego odbiornika!!!

   Chciałam w tym rozdziale uświadomić czytelnikowi, że garstka ludzi posiadała od zarania dziejów możliwość kontaktowania się z Bogami za pomocą odpowiednich instrumentów. Dzięki temu mogli korzystać z wiedzy stwórców i ich pomocy w trudnych chwilach. Jednak znaczna część ludzkości nie miała zielonego pojęcia do czego służyły i w jaki sposób działały te przedmioty. Chcąc je podnieść swój status, budowali repliki z dostępnych dla nich materiałów, które przetrwały do dzisiaj i często mylnie uznawane są jako dar Boga. Według jakich kryteriów wybierani byli ci, którzy posiadali możliwość kontaktu z Bogami? Np. Królowa Saby, która niewątpliwie nią była, albo sam Król Salomon? 

Brak komentarzy: